WSTĘP

Pojmowanie znaczenia sakramentu Wieczerzy świętej wskutek wielu błędnych nauk przez długi szereg lat było przeinaczane, a w początkach XVI wieku stało się przedmiotem gorącej i ostrej wymiany myśli. Nic więc dziwnego, że wiele chwiejnych i słabych serc nie może zdecydować się na przyjęcie takiego lub innego tłumaczenia tej Tajemnicy Pańskiej i woli pozostać w wątpliwości i niepewności aż do czasu, kiedy spór ten ustanie i słudzy Boży co do tego punktu osiągną pewne porozumienie.

Wskutek takiego stanu rzeczy rodzi się poważne niebezpieczeństwo ustawicznego pozostawania w zupełnej nieświadomości co do Tajemnicy, której należyte zrozumienie jest tak koniecznie potrzebne do naszego zbawienia. Z tego powodu uważałem za rzecz pożyteczną główne punkty nauki o Komunii świętej krótko lecz jasno wyłożyć, a to tym bardziej, iż wielu dobrze myślących ludzi, przez wzgląd na ważność kwestii, gorąco mnie do tego zachęcało. Chcąc przeto zadośćuczynić swym obowiązkom, nie mogłem się oprzeć temu życzeniu.

 Przede wszystkim uważam za konieczne podać plan, którego trzymać się zamierzam w opracowaniu tego przedmiotu.

Pragną najpierw wyłożyć, z jakiego powodu i w jakim celu Chrystus Pan Wieczerzę świętą ustanowił i jaki z przyjmowania jej osiągamy pożytek. Następnie postaram się wyjaśnić, w jaki sposób Ciało Chrystusa Pana w Wieczerzy świętej zostaje podawane oraz kiedy mianowicie godnie do jej przyjęcia przygotowani jesteśmy.

I

POWÓD I CEL USTANOWIENIA WIECZERZY ŚWIĘTEJ

TREŚĆ. Pokarmem duszy naszej jest Chleb Żywota, Jezus Chrystus, zwiastowany i udzielany przez Słowo Boże jako wybrane ku temu narzędzie. W sakramencie Wieczerzy świętej ten chleb żywota podawany jest nam już nie tylko w nauczaniu i zwiastowaniu, lecz w ciele i krwi Chrystusa Pana.
Dzięki temu osiągnąć mamy:

  1. pewność zbawienia, które zjednane nam zostało przez ofiarę ciała i krwi Pańskiej,
  2. upewnienie o nieskończonej względem nas miłości Bożej i Jego dobroci,
  3. pobudzenie do życia w miłości i cnocie, jako uczestnicy ciała i krwi Tego, który stał się wcieleniem miłości Bożej, a w cnocie był doskonały.

W dobroci swej Bóg przyjął nas przez chrzest do swego Kościoła, do swego domu, który utrzymywać i którym rządzić sam pragnie. Przyjął nas do tego domu nie tylko jako sługi, lecz zarazem jako swe dzieci; więc jako dobry Ojciec musi nas zaopatrywać we wszystko, co do utrzymania życia jest nam potrzebne. Jednakże pokarm cielesny, którego wszyscy ludzie potrzebują, który tak złym, jak i dobrym udzielany bywa, nie stanowi jeszcze dla dzieci Bożych jakiegoś szczególnego dobra, chociaż jest świadectwem ojcowskiej dobroci Boga – że On i fizyczne potrzeby nasze zaspokaja i pozwala nam korzystać z tych wszystkich dóbr, które wraz z Jego błogosławieństwem stają się naszym udziałem; ale tak jak życie, do którego nas przez odrodzenie powołał, jest życiem duchowym, tak również i pokarm, przez który w tym życiu duchowym utrzymywani i umacniani być mamy, musi być pokarmem duchowej natury. Nie wolno nam bowiem zapominać, iż Bóg nie tylko do tego nas powołał, byśmy w przyszłości stali się uczestnikami dziedzictwa niebiańskiego, lecz i do tego, byśmy je już teraz posiedli, chociaż tylko w nadziei. On nam nie tylko przyrzekł życie wieczne, lecz już tu, na ziemi, nas w nie wprowadził, wyrwawszy nas z mocy śmierci (Jan 3:36 i 5:24), uczyniwszy dziećmi swymi i odrodziwszy przez nasienie nieśmiertelności, mianowicie przez Słowo Boże, które za pośrednictwem Ducha Świętego w serce nasze wszczepia.

Do pielęgnowania i utrzymywania żyda duchowego nie dość jest karmić ciało znikomymi, ulegającymi naturalnej przemianie pokarmami; dusza nasza wymaga doskonalszego, lepszego pokarmu. Całe Pismo święte świadczy o tym, że ów chleb duchowy, którym dusza nasza ma się karmić, jest właśnie owym Słowem, przez które Bóg nas odrodził. Tej prawdy dowodzi Pismo święte głosząc, że w Słowie Bożym Jezus, który jest jedynym żywotem naszym, zostaje nam darowany i podawany, gdyż prawdziwe życie mamy w Bogu jedynie.

Z wyroku Bożego w Jezusie Chrystusie zamieszkała cała pełnia i moc życia, aby przez Niego mógł nas Bóg życiem tym obdarzyć. Przeto Słowo swe uczynił Bóg narzędziem, dzięki któremu naszym udziałem staje się sam Jezus Chrystus oraz wszelkie dary laski. Z tego wynika pewnik niezaprzeczalny, że dusza żadnym innym pokarmem żywić się nie może, jak tylko Jezusem Chrystusem, i dlatego Ojciec nasz niebieski w swej ku nam pieczołowitości nie daje nam żadnego innego pokarmu dla duszy, lecz rozkazuje zadowolić się wyłącznie Słowem Bożym, gdyż ono do duchowego umocnienia i pokrzepienia naszego najzupełniej wystarcza; bez niego nigdy nie możemy się obejść ani nasycić niczym innym.

Jezus Chrystus jest więc naszym jedynym pokarmem duchowym, a ponieważ On przez Słowo Boże, jako przeznaczone do tego celu narzędzie, zostaje nam udzielony, przeto w Słowie tym nazywa się chlebem i wodą (Jan 6:35,48,51 oraz 4:10; Obj. 22:17). To, co powiedziano o Słowie, stosuje się również do sakramentu Wieczerzy świętej, przez którą Pan wprowadza nas w społeczność z Jezusem Chrystusem. Jesteśmy bowiem tak słabi i duchowo niedoskonali, że gdyby Chrystus tylko w nauce i zwiastowaniu został nam postawiony przed oczy, nie moglibyśmy Go przyjąć w prawdziwej, serdecznej ufności. Dlatego Bóg w miłosierdziu swoim, uwzględniając naszą duchową niedoskonałość, do Słowa swego dołączył jeszcze znak widzialny, przez który daje nam poznać istotę swych obietnic; pragnie On nas w ten sposób uwolnić od wszelkiej niepewności i zwątpienia, a mocą i ufnością napełnić nasze serca. Głęboka i niepojęta to tajemnica, że z ciałem i krwią Chrystusa mamy się zespolić, ponieważ więc nasza świadomość w pojmowaniu rzeczy Bożych jest tak niezmiernie słaba, przeto i ta tajemnica musiała być nam podana w formie odpowiadającej naszemu pojęciu, by stać się mogła jasna i zrozumiała. Dlatego właśnie ustanowił Pan Wieczerzę świętą, żeby potwierdzić obietnice, że pragnie nas uczynić uczestnikami ciała i krwi swojej, i aby dać nam zapewnienie, że w ciele i krwi Jego zawiera się prawdziwy pokarm dla naszej duszy, abyśmy, posiadając tak wspaniały zadatek zbawienia, posiedli pewność zbawienia. Przez Wieczerzę świętą pragnie też Bóg wpoić w nas poczucie swej nieskończonej względem nas dobroci, tak iżbyśmy chwałę i sławę Jego ustawicznie opowiadali.

Na koniec pragnie On nas upomnieć, byśmy, stawszy się członkami Chrystusowymi, wiedli swe życie w niewinności, świętości, a przede wszystkim w braterskiej jedności i miłości. To ostatnie upomnienie najwięcej na sercu leżeć nam powinno.

Jeżeli te trzy względy, które Pan miał na widoku ustanawiając Komunię świętą, staną się dla nas należycie jasne, wówczas poznamy, jak wielkie z niej spływa na nas błogosławieństwo oraz kiedy i w jaki sposób prawdziwy pożytek osiągnąć z niej możemy.

II

BŁOGOSŁAWIONE SKUTKI WIECZERZY ŚWIĘTEJ

TREŚĆ. Błogosławione skutki Wieczerzy świętej polegają na tym:

  1. że kieruje ona oczy naszego serca na Krzyż, czyli na śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Chrystusa, będące znakiem i rękojmią naszego usprawiedliwienia przed Bogiem oraz naszej nieśmiertelności;
  2. że chociaż z natury jesteśmy niezdolni do uświęcenia, zostajemy jednak dopuszczeni do udziału we wszystkich, dobrodziejstwach Bożych, których wyobrazicielem jest Chrystus Pan.

Warunkiem osiągnięcia za pośrednictwem Wieczerzy świętej tych darów łaski jest to, aby w niej Chrystus sam stał się naszą własnością. On więc musi być treścią i istotą tego sakramentu, a dary łaski Bożej, które przezeń spływają na nas i są owocem Jego cierpień i śmierci, będą sakramentu tego następstwem. Przy tym nasza dusza zespolić się musi zarówno z duchem Chrystusa (gdyż dary łaski Bożej przezeń ofiarowane są natury duchowej), jak i z ciałem Jego, gdyż przez nie Chrystus, jako człowiek, aktem bezwzględnego posłuszeństwa zadośćuczynił sprawiedliwości Bożej za nasz grzech nieposłuszeństwa.

To jednak bynajmniej nie prowadzi do uznania chleba i wina przy Wieczerzy świętej za ciało i krew Chrystusa. Ten chleb i to wino są tylko znakami i rękojmią obecności Ciała Chrystusowego. Oddzielenie widomego znaku od tego, co on oznacza, jest niemożliwe i to właśnie stanowi sakramentalność tych znaków widzialnych; ale odróżnienie jednego od drugiego jest konieczne, by znaku nie przyjmować za istotę rzeczy i przez to nie wstąpić na drogę bałwochwalstwa. Tylko w takim zespoleniu się nie tylko z duchem Chrystusa, objawionym w Ewangelii, lecz zarazem z ciałem i krwią Jego, jako zadatkami i rękojmią naszego zbawienia, stajemy się dopiero uczestnikami owych trzech darów, o których na samym początku mówiliśmy:
1) zyskujemy całą pewność tych darów łaski, które przez Chrystusa na nas spływają, mianowicie: odpuszczenia grzechów, zbawienia i życia wiecznego, umocnienia wiary;
2) zostajemy utwierdzeni we wdzięczności za doznane dobrodziejstwa, pobudzeni do dziękczynienia za nie i do wyznania tego przed światem;
3) pobudzeni zostajemy do życia świątobliwego (życia w poświęceniu), które objawić winniśmy w uczynkach miłości.

W rozdziale niniejszym należy przede wszystkim wskazać, jakie korzyści zapewnia nam Wieczerza święta, jak błogosławione są jej owoce, jeśli tych korzyści rzeczywiście pożądamy.

Tylko wówczas, gdy wnikniemy w niedolę duchową, którą Wieczerza święta ma usunąć, możemy należycie ocenić korzyści z niej płynące. Wielki, zaiste, niepokój sumienia ogarnąć nas musi, gdy zastanowimy się, czym jesteśmy i co w nas mieszka. Nikt ze śmiertelnych nawet iskierki sprawiedliwości doszukać się w sobie nie może, jesteśmy wszyscy tak grzechem skalani, tyle występków ciąży na sumieniu naszym, że innego oskarżyciela nad własne sumienie nie potrzebujemy; ono nas oskarża, sądzi i potępia. Słusznie więc gniew Boży spoczywa na nas i nikt z nas śmierci wiecznej uniknąć nic może.

Gdyby nie to przytępienie zmysłu duchowego, gdyby nie ta ospałość duchowa, w jaką obcowanie ze światem nas wprowadza, to myśl ta okropna musiałaby się stać dla nas źródłem piekielnych udręczeń, musiałaby napełniać całe życie nasze goryczą. Nie możemy bowiem myśleć o sądzie Bożym nie stawiając sobie jednocześnie przed oczy naszego potępienia. I w tej otchłani śmierci musielibyśmy pozostać, gdyby Bóg dobrotliwy nie był nas z niej wybawił. Jakże byśmy mogli żywić nadzieję zmartwychwstania, gdybyśmy tylko na ciało nasze, które ulega rozkładowi i pastwą robactwa się staje, uwagę zwracać mieli. Jeżeli w tej nadziei na sobie tylko polegamy, jesteśmy na duszy i ciele więcej niż nędzni. I to przeświadczenie o naszej nędzy i niemocy może przejąć nasze serca tylko smutkiem i obawą.

Żeby takiemu stanowi ducha dopomóc, by go pokrzepić i umocnić, obdarza nas Ojciec niebiański Wieczerza świętą, abyśmy w niej, jak w zwierciadle, ujrzeli Pana Jezusa, który ukrzyżowany został, by grzech i występki nasze zgładzić; zmartwychwstał zaś, by nas wyswobodzić od śmierci i zniszczenia i uczynić uczestnikami nieśmiertelności.

Osobliwa, szczególna pociecha, jaką z Wieczerzy świętej czerpiemy, polega na tym, że kieruje ona oczy naszego serca na Krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa, że prowadzi nas do Niego, by zaświadczyć, iż Bóg, mimo grzechów, którymi jesteśmy obciążeni, usprawiedliwia nas i przyjmuje; że w śmierci pogrążonych powołuje do życia, a obarczonych cierpieniem i utrapieniem – obdarza pełną szczęśliwością.

Musimy się jednak jeszcze dokładniej wyrazić. Ponieważ nie jesteśmy zdolni do spełnienia jakiegokolwiek czynu dobrego, nie władamy niczym, co by nas uświęcić mogło, przeto Wieczerza święta daje nam tę pewność, że pomimo to posiadamy wszystko, co pożyteczne i zbawienne, jeśli tylko stajemy się uczestnikami cierpień i śmierci Chrystusa. Dlatego powiedzieć możemy, że przez Wieczerzę świętą otwiera nam Pan wszelkie skarby swej łaski niebiańskiej, dopuszczając do udziału w bogactwach i dobrodziejstwach, których wyobrazicielem jest Jezus Chrystus.

Powinniśmy więc pamiętać, że Wieczerza Pańska jest jakby zwierciadłem, w którym Jezusa Chrystusa oglądamy – Jezusa, który ukrzyżowany został, aby uratować nas od potępienia: zmartwychwstał zaś, by wyjednać nam usprawiedliwienie i życie wieczne. Łaska ta wprawdzie jest nam już w Ewangelii ofiarowana, lecz w Wieczerzy Pańskiej zyskujemy o wiele większą pewność tej łaski i osiągamy z niej obfitszą korzyść, tak iż słusznie zupełnie spożywaniu Wieczerzy świętej przypisujemy szczególną i wyjątkową skuteczność.

Ale dary łaski Chrystusowej, których dostępujemy przez spożywanie Wieczerzy świętej, wówczas tylko stają się naszym udziałem, jeżeli przedtem Chrystus sam stał się naszą własnością. I dlatego Chrystus w Wieczerzy świętej musi nam być naprzód darowany, jeśli to wszystko, o czym dopiero co mówiliśmy, ma się w nas rzeczywiście spełnić. Uważam tedy Pana Jezusa za treść i istotę sakramentów, a za ich skutki poczytuję te dary łaski i błogosławieństwa, które przez Pana Jezusa stają się naszym udziałem.

Skuteczne działanie Wieczerzy świętej polega na tym, iż potwierdza ona nasze pojednanie z Bogiem, dokonane przez cierpienie i śmierć Chrystusa. Upewnia nas ona, iż przez krew Jego zyskaliśmy oczyszczenie naszych dusz i że Jego posłuszeństwo zjednało nam usprawiedliwienie.

Krótko mówiąc, Wieczerza święta zapewnia i jakby pieczęcią stwierdza nadzieję naszego zbawienia, którą opieramy na wszystkim, co Chrystus dla nas uczynił. Dlatego istota sakramentu, czyli sam Chrystus, musi być ściśle związana ze skutkami jego działania, inaczej bowiem nic pewnego przez sakrament osiągnąć byśmy nie mogli. Dochodzimy więc do wniosku, że w Wieczerzy świętej dwie rzeczy są podawane: 1) Jezus Chrystus, jako źródło i istota wszelkiego dobra oraz 2) owoc i skutki Jego cierpień i śmierci. Stwierdzają to słowa ustanowienia Wieczerzy świętej. Gdy bowiem Chrystus polecił nam spożywać ciało i pić krew swoją, dodał zarazem, iż ciało to zostało za nas ofiarowane, a krew za nas przelana na odpuszczenie grzechów (Mat. 26:26-28; Mk 14:22-24; Łuk. 22:19-20).

W jaki sposób Chrystus Pan wskazuje nam, że powinniśmy spożywać Jego ciało i pić Jego krew z całym przekonaniem, i że jednocześnie przyjmujemy również te owoce, które pozyskaliśmy przez Jego cierpienie i śmierć. Zauważyć jednak musimy, iż ten drogocenny owoc tylko wówczas możemy posiąść, gdy w ciele i krwi Chrystusa bierzemy udział, gdyż z nich dopiero owoc ten wyrasta.

Zbliżyliśmy się więc do pytania, które w dawnych i nowszych czasach tak często było i jest roztrząsane, mianowicie: jak należy rozumieć słowa, w których Chrystus nazywa chleb i wino ciałem i krwią swoją? Na pytanie to odpowiemy bez trudności, jeśli trzymać się będziemy ściśle tego, co wyżej zostało wykazane, mianowicie, że błogosławione skutki Wieczerzy świętej, których w niej szukamy, wniwecz się obrócą, jeżeli w Wieczerzy tej Jezus Chrystus – jako jej treść i podstawa – ofiarowany nam nie jest. Skoro więc mamy tę pewność, to zaprzeczając, że w niej dostępujemy rzeczywistej społeczności z Chrystusem Panem, uczynilibyśmy z Wieczerzy świętej zbyteczną i bezwartościową formalność; byłoby to nawet wstrętne i godne potępienia bluźnierstwo.

Jeżeli jednak wejście w społeczność z Jezusem Chrystusem ma na celu zapewnienie nam uczestnictwa we wszystkich darach łaski, które On przez swoją śmierć dla nas wyjednał, to nie da się zaprzeczyć, że zespolenie się z Nim jest zespoleniem się naszego ducha z Jego duchem. Zarazem jednak musimy koniecznie i z Jego ludzką naturą być zespoleni, gdyż On jako człowiek całkowicie Ojcu był posłuszny, by ofiarować Mu zadośćuczynienie za nasz grzech. Jedno bez drugiego, to jest zespolenie z duchem bez zespolenia się z ciałem, jest niemożliwe, gdyż jeśli Chrystus oddaje się nam na własność, to czyni to w tym celu, byśmy Go całkowicie posiedli. Jak jest powiedziane, że duch Jego jest naszym żywotem (II Kor. 3:6; Jan 6:63), tak też z ust Jego wyszły słowa: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem i krew moja prawdziwym napojem” (Jan 6:53-56). Jeżeli słowa te nie mają pozostać słowami bez treści, to dusza nasza musi się karmić ciałem i krwią Jego jako swym prawdziwym i właściwym pokarmem, by Chrystus stał się życiem naszym. To właśnie jest nam wyraźnie przy Wieczerzy Pańskiej oznajmiane, gdy mówi się o chlebie i winie: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje”, a o kielichu: „Bierzcie i pijcie, to jest krew moja”, żebyśmy w tym ciele i krwi Chrystusa nauczyli się szukać treści i istoty naszego życia duchowego.

Ale na pytanie, czy chleb jest ciałem, a wino krwią Chrystusa Pana, odpowiadamy, że chleb i wino są tylko widomymi znakami, które nam to ciało i krew przedstawiają. Nazywają się zaś one ciałem i krwią, ponieważ są niejako narzędziami, za pomocą których Jezus Chrystus daje nam swe ciało i krew. Ten znak zewnętrzny i sposób wyrażenia go jest nadzwyczaj trafnie obmyślony, gdyż przezeń nasza społeczność z ciałem Jezusa Chrystusa, co dla zmysłów naszych jest czymś nie do pojęcia, zostaje nam namacalnie przed oczy postawiona. Przykład podobnej natury niech objaśni nam to, co powiedziano wyżej: Pan chciał, aby Duch Jego ukazał się podczas chrztu Jezusa; więc przedstawił Go nam w postaci gołębia. Jan Chrzciciel, który o tym zdarzeniu opowiada, mówi: „Widziałem Ducha Świętego, zstępującego nań”. Zastanowiwszy się głębiej nad tymi słowami, przyjdziemy do wniosku, iż Jan Chrzciciel widział tylko gołębia, gdyż w istocie Duch Święty jest niewidzialny. Ponieważ jednak wiedział, iż to, co widział, nie było bynajmniej złudzeniem, lecz pewnym znakiem obecności Ducha Świętego, nie waha się twierdzić, iż widział Ducha Świętego, bo sposób przedstawienia się Go był taki, jaki odpowiadał pojęciu Jana Chrzciciela (Jan 1:32).

Zupełnie tak samo jest ze społecznością, jaką mamy z ciałem i krwią Chrystusa. To zespolenie jest duchową tajemnicą, niedostępną ani dla oka, ani dla umysłu ludzkiego.

W celu uświadomienia sobie naszej duchowej niemocy, tajemnica ta została nam przedstawiona pod postacią znaków widzialnych w taki jednak sposób, by na znaku nie poprzestawać, lecz związać go z tym, co on rzeczywiście oznacza.

A więc, słusznie chleb nazywany jest ciałem, gdyż nie tylko nam to ciało przedstawia, czyli uzmysławia, lecz zarazem podaje nam istotne ciało Chrystusa. Zgadzając się, że nazwa „ciało Chrystusowe” do chleba słusznie jest zastosowana, gdyż chleb jest znakiem i rękojmią obecności ciała Chrystusowego, kładziemy jednocześnie nacisk na to, iż jest niedopuszczalne i niemożliwe oddzielanie ustanowionych przez Pana sakramentów od ich prawdziwej istoty. Odróżnianie jednego od drugiego jest nie tylko słuszne, ale i potrzebne dla uniknięcia wzajemnego ich łączenia; błędem jednak jest oddzielanie ich w ten sposób, by były wyodrębnione.

Gdy widzimy znak, musimy myśleć o tym, co on ma przedstawiać i kto go nam daje. Chleb w sakramencie Wieczerzy Pańskiej jest podawany, by nam ukazywał ciało Chrystusowe, a nawet rozkazano przy tym, byśmy to ciało Chrystusowe spożywali. Chleb ten dany nam został od Boga, który jest wieczną i nieodmienną prawdą. Skoro jednak Bóg ani kłamać, ani zwodzić nie może, przeto wynika stąd [wniosek], że spełni również i to, co nam w Wieczerzy świętej podaje. A więc, musimy w Wieczerzy świętej rzeczywiście przyjmować ciało i krew Chrystusa, ponieważ przez nią Bóg pragnie nas zespolić z ciałem i krwią Chrystusa.

Jakie znaczenie miałoby spożywanie chleba, i picie wina, gdyby ukazywało tylko tę prawdę, iż ciało Chrystusa jest naszym pokarmem, a Jego krew naszym napojem? Gdyby nam nic innego nad chleb i wino nie podawano, to o duchowym charakterze Wieczerzy Pańskiej nie mogłoby być mowy. Czyż wówczas nie posługiwałby się Pan znakami kłamliwymi ustanawiając Wieczerzę świętą? Musimy więc przyjąć, że jeżeli środki zewnętrzne, którymi się Bóg przy Wieczerzy świętej posługuje, zupełnie odpowiadają prawdzie, wówczas wewnętrzna istota sakramentu musi być ściśle związana ze znakami zewnętrznymi. Jak więc jest rzeczą pewna, iż chleb ręką podawany nam zostaje, tak samo jest rzeczą pewną, że w sakramencie tym ciało Chrystusa nam się oddaje, żebyśmy mieli z Nim społeczność, a tym samym zdobyli pokarm dla duszy.

To przekonanie niech nam starczy za dowód, że Jezus Chrystus w Wieczerzy świętej obdarza nas prawdziwą istotą ciała i krwi swojej, żebyśmy Go całkowicie i zupełnie posiedli, i dzięki temu osiągnęli wszystkie dary Jego łaski. Jeśli bowiem Jego posiadamy, wówczas całe bogactwo darów Bożych, w Nim ukrytych, dostaje się nam w udziale.

Tak więc, najgłówniejszym darem, który przez spożywanie Wieczerzy świętej otrzymujemy, jest ten: w niej Jezus Chrystus zostaje nam dany, a wraz z Nim cała pełnia wszelkich darów łaski, jakich tylko serce nasze zdolne jest pożądać. Jednocześnie zyskujemy w niej silną podporę, którą w Chrystusie mieć winniśmy.

Drugi dar, który nam Wieczerza święta przynosi, objawia się w tym, iż przez nią pobudzeni zostajemy do głębszego uznania tych dobrodziejstw, których od Jezusa doznaliśmy i codziennie doznajemy, a zarazem do wielbienia Go za te dobrodziejstwa tak, jak Go wielbić należy. Z natury swej bowiem jesteśmy tak bezprzykładnie leniwi, że sami z siebie nie bylibyśmy w stanie zastanowić się nad dobrocią Bożą, gdyby On nas z tej obojętności nie wyrwał i nie pobudził do czynienia tego, co jest naszym obowiązkiem, i nie może On dać nam silniejszego bodźca do wyrwania się z tej obojętności, z tego duchowego lenistwa, jak stawiając nam przed oczy i czyniąc dotykalnym ten nieoceniony skarb, przez który karmi nas swą własna istotą, bo ciałem i krwią swoją. To właśnie daje nam do zrozumienia, gdy mówi: „Śmierć Pańską opowiadajcie, aż przyjdzie” (1 Kor. 11:26).

Uznanie darów łaski Bożej, zachowanie ich w pamięci i wysławianie między ludźmi dla wspólnego budowania się – jest rzeczą wielce dla nas zbawienną. Łącznie z tym uznać więc musimy jeszcze jeden szczególny pożytek z pożywania Wieczerzy świętej, mianowicie: chroni nas ona od niewdzięczności, nie dopuszcza, byśmy zapominali o dobrodziejstwie, które nam zjednał Pan nasz, Jezus Chrystus, umierając za nas. Wieczerza święta pobudza nas do dziękczynienia i otwartego przed światem wyznawania, jak wiele Zbawicielowi naszemu zawdzięczamy, i do stwierdzenia naszej przynależności do Niego.

Trzecim darem, który z Wieczerzy świętej na nas spływa, jest ten, iż wzywa nas ona do życia świątobliwego, do miłosierdzia i bratniej miłości. Ponieważ przez Wieczerzę świętą stajemy się członkami Chrystusowymi, wcielonymi weń i z Nim – jako Głową naszą – złączonymi, przeto godzi się, byśmy w czystości i niewinności naszej upodobnili się do Niego i posiedli przede wszystkim taką miłość i jedność wzajemną, jaka łączyć i zdobić winna członki jednego i tego samego ciała.

Chcąc należycie ocenić powyższe dary, przez sakrament Wieczerzy świętej na nas spływające, nie powinniśmy myśleć, że Bóg pragnie tylko tymi zewnętrznymi znakami serca nasze pobudzić i rozpłomienić. Główna rzecz leży raczej w tym, że On przez Ducha Świętego dzieło swe w nas wykonuje tak, by sakrament okazał się w nas skuteczny, i posługuje się tym sakramentem jako narzędziem, by dzieła swego w nas dokonać. Skoro więc moc Ducha Świętego jest połączona z sakramentami, jeśli je godnie przyjmujemy, to musimy mieć nadzieję, iż znajdujemy w nich doskonałe środki i silną pomoc przy wzrastaniu i rozwijaniu się świętości naszego życia, przede wszystkim zaś przy wzrastaniu i doskonaleniu się w miłości.

III

GODNE I NALEŻYTE SPOŻYWANIE WIECZERZY ŚWIĘTEJ

Przechodzimy do trzeciego punktu naszych badań: chcemy mówić o należytym i godnym spożywaniu ustanowionej przez Pana Wieczerzy świętej.

Kto z lekceważeniem lub obojętnością przystępuje do tego sakramentu i nie jest gotowy pójść chętnie za Panem tam, dokąd On go wzywa, ten znieważa sakrament i przez to nadużycie pozbawia go świętości.

Znieważenie i profanowanie tego, co Bóg uświęcił, jest gorszącym świętokradztwem. Nie bez powodu wypowiada święty Paweł wyrok potępienia dla tych, którzy Wieczerzy świętej używają niegodnie (I Kor. 11:27,28). Skoro bowiem ani na niebie, ani na ziemi nie ma niczego cenniejszego i godniejszego nad ciało i krew Chrystusa, przeto musi być ciężkim grzechem przyjmować ten dar nierozważnie, bez gruntownego przygotowania się oraz wniknięcia w samego siebie.

Apostoł napomina nas, byśmy z całą powagą badali samych siebie w celu należytego spożywania Wieczerzy Pańskiej, jak przystoi. Skoro poznamy, jakiego rodzaju ma to być badanie samego siebie, pojmiemy, co rozumieć należy przez godne używanie tego sakramentu. Otóż w tym punkcie właśnie zaleca się wielką ostrożność.

Badanie samych siebie w sposób, w jaki nam Pan nakazuje, nie znaczy, że mamy to robić ze zbyt wielką przezornością i starannością. Pod tym względem różni wykrętni i sofistycznie usposobieni nauczyciele zdołali wprowadzić chwiejne i słabe sumienie ludzkie w rozstrój i niepokój, udręczając i męcząc je żądaniem takiego badania samych siebie, jakiego nikt skutecznie uczynić nie jest w stanie.

Żeby w tym względzie stawić czoła wszelkim niepokojom sumienia, musimy, jak to wyżej już powiedziano, wszystko ześrodkować w tym, by rozkaz Pański spełnić, mając na widoku ten cel, jaki miał Chrystus przy ustanawianiu Wieczerzy świętej. Nigdy nie zbłądzimy, gdy tej drogi trzymać się będziemy. A więc, musimy sprawdzić, czy nasze serce ożywia skrucha pełna prawdy i szczerości wobec samych siebie oraz prawdziwa wiara w naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Te dwie rzeczy są tak ściśle z sobą złączone, że jedna bez drugiej ostać się nie może. Jeśli mianowicie wierzymy, że całe nasze życie spoczywa w Jezusie Chrystusie, musimy zarazem przyznać, że sami z siebie sił do życia zaczerpnąć nie możemy, tj., że jesteśmy martwi. Jeżeli w Nim jedynie mamy szukać umocnienia, musimy uznać, żeśmy bezsilni w walce duchowej, jaką sami z sobą staczać musimy. Jeżeli przyznajemy, że całe nasze szczęście, zbawienie i uświęcenie zależą wyłącznie od łaski Chrystusa, to uznać też musimy, że bez tej łaski pozostalibyśmy nędzni i zgubieni. O ile w Chrystusie znajdujemy spokój i zadowolenie, o tyle pozostawieni sami sobie – odczuwamy w sercach tylko niepokój i trwogę.

Takie poczucie wewnętrznej skruchy powstać w nas nie może, póki nie rozbudzi się w nas przede wszystkim niezadowolenie z dotychczasowego życia, następnie bojaźń i troska, wreszcie tęsknota i umiłowanie sprawiedliwości. Kto bowiem odczuje całą hańbę grzechu i własną nędzę, gdy jest od Boga odłączony, tego ogarnie taki wstyd i upokorzenie, iż brzydzi się sam sobą, potępia siebie i w ciężkim utrapieniu duszy szuka ulgi w westchnieniach i żalu serdecznym. Przy tym w chwilach takich myśl o sądzie Bożym narzuca nam się z siłą nieprzepartą, a sumienie, brzemieniem win obarczone, napełnia się niewysłowioną trwogą i niepokojem, nie znajduje ani miejsca ucieczki, ani środka obrony.

Gdy takim poczuciem swojej nędzy zostaliśmy łaskawie przez Boga obdarzeni, dopiero wtedy rodzi się w nas pragnienie urządzenia życia według Jego świętej woli, zaczynamy dążyć do wyrzeczenia się całego dotychczasowego sposobu życia, by w Chrystusie stać się nowym stworzeniem.

Jeżeli więc chcemy wziąć godny udział w Wieczerzy świętej, musimy ze szczerą i serdeczną ufnością przyznać, że Pan Jezus jest naszym jedynym usprawiedliwieniem, że jest naszym życiem i zbawieniem, musimy obietnice Jego, jako pewne i prawdziwe, przyswoić sobie zupełnie, a wszelką ufność w cokolwiek innego – odrzucić. Gdy taka nieufność względem samych siebie i względem wszelkiego ziemskiego stworzenia nami owładnie, tylko wówczas znajdziemy dla duszy zupełny spokój w Jezusie i wyłącznie na Jego łasce poprzestaniemy. To jednak stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy uznamy, iż potrzebujemy Jego pomocy. Dlatego serce nasze musi być żywo przejęte poczuciem własnej nędzy, byśmy odczuć mogli głęboką potrzebę pomocy Pańskiej.

Pożądać pokarmu możemy tylko wówczas, gdy odczuwamy potrzebą jedzenia, do czego jednak potrzebny jest nie tylko czczy, lecz i zdrowy, gotów do przyjęcia pokarmu organizm. Bo czyż nie byłoby śmieszne żądać pokarmu, nie czując łaknienia? Dobry apetyt objawia się nie tylko wtedy, gdy żołądek jest pusty, lecz także zdrowy i zdolny do przyjęcia pokarmu.

Tak też i dusza nasza musi być morzona głodem i z całą ufnością pożądać pokarmu, jeśli w Wieczerzy Pańskiej znaleźć go pragnie. Ale pragnienie połączenia się z Jezusem Chrystusem może w nas powstać tylko wówczas, gdy gonimy za sprawiedliwością Bożą, która polega na wyrzeczeniu się własnego „ja”, na całkowitym posłuszeństwie wobec woli Bożej.

Pojęcie zespolenia się z Chrystusem wyłącza możliwość życia zdrożnego i wyuzdanego. Chrystus jest uosobieniem czystości, dobroci, skromności, prawdy, pokory i wszystkich cnót pokrewnych tym cnotom. Jeżeli więc pragniemy stać się członkami Chrystusowymi, wówczas obce nam muszą się stać: zarozumiałość, nieumiarkowanie, kłamstwo, duma i tym podobne występki. Obok Chrystusa występków tych ścierpieć w sobie nie możemy bez zgotowania Mu wstydu i hańby. Musimy pamiętać ustawicznie, że Chrystusa z niesprawiedliwością pogodzić się nie da tak samo, jak nie da się nigdy pogodzić światła z ciemnością. Tylko wówczas dojdziemy więc do prawdziwej skruchy, gdy swe życie zdołamy ukształtować na wzór życia Chrystusa Pana.

To żądanie dotyczy wprawdzie wszystkich stron naszego życia, ale przede wszystkim stosuje się do miłości, która w Wieczerzy świętej uwydatnia się i zaleca; z tego powodu też Wieczerza jest nazwana węzłem miłości. Jak chleb, dla wszystkich do wspólnego użytku przeznaczony, powstał z wielu ziaren, których rozróżnić niepodobna, tak i my pomiędzy sobą związani być winniśmy nierozerwalnym węzłem braterskiej miłości, a to tym bardziej, iż w Wieczerzy świętej wszyscy jedno i to samo ciało Chrystusowe przyjmujemy po to, byśmy wszyscy stali się Jego członkami.

Jeżeli więc, mimo to, panują między nami rozterki i niezgoda, stajemy się, mimo naszej woli, winni tego, że jedność Chrystusowa, czyli doskonałość życia Chrystusowego, zostaje w nas rozerwana, że Jezus Chrystus w nas zostaje rozczłonkowany. Nie powinniśmy więc odważyć się na przystępowanie do Wieczerzy świętej, dopóki tli w nas chociażby drobna iskierka urazy, nienawiści lub zawziętości względem kogokolwiek, a zwłaszcza względem tego, kto do społeczności i jedności kościelnej z nami należy.

W celu jednak zupełnego i rzetelnego spełnienia rozkazu Pańskiego winniśmy też z całego serca być przygotowani do wyznania ustami i czynami, jak wiele zawdzięczamy naszemu Zbawicielowi. Dziękczynienie nasze winniśmy składać Mu nie tylko po to, by Jego święte Imię było między nami chwalone, lecz i dlatego, byśmy innych budowali i przykładem swym wskazywali im, co czynić powinni.

Żaden wszakże człowiek na ziemi ani w wierze, ani w uświęceniu swym nie jest tak zaawansowany i tak doskonały, by w takim lub innym kierunku nie uległ ułomnej naturze. Gdybyśmy więc nie złagodzili nieco naszych zapatrywań na kwestie wiary i pokuty, zrodzić by się mogło niebezpieczeństwo rozbudzenia trwogi i niepokoju w sumieniu ludzi bogobojnych. Dlatego wielce niebezpieczna jest nauka tych, co kładąc nacisk na doskonałość pokuty i doskonałość wiary, od uczestnictwa Chrystusowego wyłączają wszystkich, którzy do tej doskonałości nie doszli. W tym przypadku należałoby bowiem wyłączyć każdego bez wyjątku, bo któż może się poszczycić, że jest wolny od grzechów i ułomności, a dla niewiary zupełnie niedostępny. Dzieci Boże są niewątpliwie przeświadczone o tym, iż codziennie modlić się muszą: „Panie! Pomóż niedowiarstwu memu” (Mk 9:24; Łuk. 17:5).

Choroba niewiary jest w naturze naszej tak głęboko zakorzeniona, że zostaniemy z niej uleczeni dopiero wtedy, gdy wyswobodzimy się z więzów ciała. Sprawa uświęcenia, czyli wzrostu w wierze i bogobojności, wymaga od chrześcijan, by codziennie prosili Boga o odpuszczenie grzechów i pomnożenie łaski. Jedni są bardziej doskonali, drudzy mniej, ale nie ma wśród ludzi takiego, który by nie upadał i nie błądził. Gdybyśmy mieli przystępować do Wieczerzy Pańskiej z wiarą doskonałą i niczym nie skalaną świątobliwością, wówczas sakrament ten byłby zupełnie nieużyteczny. Tak jednak nie jest, gdyż nie mamy żadnego daru Pańskiego, udzielonego Kościołowi, który by był cenniejszy od daru Wieczerzy Pańskiej.

Chociaż więc czulibyśmy, iż wiara nasza jest słaba i niedoskonała, chociaż nieczyste sumienie oskarżałoby nas o wiele upadków i grzechów, nie powinno nas to wstrzymywać od przystąpienia do stołu Pańskiego, bylebyśmy tylko czuli w swym sercu, iż bez wszelkiej obłudy i dwulicowości jedynie szukamy w Chrystusie i od Niego tylko oczekujemy zbawienia i według wskazówek Ewangelii żyć zamierzamy. Nie bez celu mówimy: „bez obłudy”, gdyż wielu ludzi obałamuca swoje sumienie nierozsądnymi iluzjami i wmawia w siebie, iż dostateczną jest rzeczą grzech w zasadzie potępić, nawet gdy się stale w grzechach żyje; lub też, iż wystarcza przez pewien czas od grzechu się wstrzymywać, by potem z całą pożądliwością w ten sam grzech wpaść.

Tymczasem jest zupełnie przeciwnie: prawdziwa pokuta jest silna i stała, ona pobudzać nas winna do ustawicznej walki ze złem, które w nas tkwi, nie zaś do chwilowego zaniechania grzechów.

Jeżeli jednak odczuwamy szczerze, iż pod wpływem bojaźni Bożej rozbudziło się w nas głębokie niezadowolenie i nienawiść grzechów oraz pragnienie podobania się we wszystkim Panu, a także pragnienie życia świątobliwego – wówczas jesteśmy przygotowani do wzięcia udziału w Wieczerzy Pańskiej bez względu na ułomności, którym ciało nasze podlega. I rzeczywiście, gdybyśmy nie byli ułomni i w wierze niedoskonali, wówczas pomoc tego sakramentu byłaby niepotrzebna, a ustanowienie go przez Pana Jezusa zbyteczne. Gdy jednak sakrament ten jest tak zbawiennym środkiem, za pośrednictwem którego Bóg przychodzi z pomocą w naszej niemocy, przez który umacnia naszą wiarę, pomnaża w nas miłość i pragnie nas skutecznie wspierać w pracy nad naszym uświęceniem, to musimy tym częściej nim się posiłkować, im więcej czujemy się uciśnieni własną niemocą.

Pod żadnym pozorem nie powinniśmy się uchylać od brania udziału w Wieczerzy świętej. Gdybyśmy chcieli podawać naszą niedoskonałość duchową i słabą wiarę za przyczynę stronienia od stołu Pańskiego, byłoby to równie nieuzasadnione i dziwne, jak gdyby chory wzbraniał się przyjmować lekarstwo dlatego, że jest chory. Właśnie to poczucie słabości wiary i niedoskonałości uświęcenia powinno pobudzać nas do korzystania z Wieczerzy Pańskiej jako jedynie skutecznego środka, dzięki któremu braki te mogą być usunięte.

Nie stawajmy tylko u stołu Pańskiego bez wiary i pokuty. Wiara ukryta jest w naszym sercu i potrzebna, by sumienie dało o niej świadectwo przed Bogiem. Pokuta zaś objawić się musi w czynach, nasze życie musi ją uwydatnić.

Tyle powiedzieć możemy o godnym spożywaniu sakramentu Wieczerzy świętej. Co się zaś tyczy czasu, to znaczy pytania, kiedy mianowicie należy brać udział w Wieczerzy świętej, nie można wydawać ogólnie obowiązujących postanowień i terminów. Czasami zdarzyć się mogą okoliczności usprawiedliwiające niemożność wzięcia udziału w Wieczerzy Pańskiej. Nie mamy też wyraźnego rozkazu zniewalania chrześcijan do przyjmowania Komunii świętej za każdym razem, gdy ta bywa rozdzielana. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę cel, ku któremu pragnie nas Pan doprowadzić przez sakrament Wieczerzy świętej, to przyznać musimy, że przyjmowanie tego sakramentu winno mieć miejsce częściej, niż to jest u wielu chrześcijan we zwyczaju. Im silniejsze poczucie naszej niemocy, tym częściej używać winniśmy tego, co ma i powinno służyć umocnieniu wiary, wzrostowi i uświęceniu naszego życia. Dlatego we wszystkich dobrze zorganizowanych zborach powinien panować dobry zwyczaj, by Wieczerza święta często była święcona, mianowicie w miarę więcej lub mniej odczuwanej przez zbór potrzeby.

W każdym jednak razie każdy starać się winien do Wieczerzy Pańskiej przystępować zawsze, gdy bywa podawana. Chociaż, jak to już powiedziano, nie mamy wyraźnego rozkazu Pańskiego w tym względzie, lecz winniśmy mieć to przeświadczenie, iż wolą Pana jest, byśmy sakramentu tego często używali, w przeciwnym bowiem razie zaniedbujemy pożytek, jaki przezeń osiągamy.

Usprawiedliwienia, przytaczane przez ludzi w tej mierze, są często bardzo lekkomyślne i nierozsądne. Jedni utrzymują, iż są niegodni tej łaski i przez cały rok trzymają się z dala od stołu Pańskiego. Inni uważają się wprawdzie za godnych, lecz utrzymują, iż przystępować do Wieczerzy Pańskiej nie mogą z takimi, którzy według ich przekonania nie przygotowują się należycie do tego sakramentu. Inni znów mniemają, iż jest rzeczą zbyteczną często przystępować do Wieczerzy Pańskiej, gdyż raz przyjąwszy Pana Jezusa, nie potrzeba tego ponawiać.

Pierwszych, którzy się swą niegodnością zasłaniają, zapytuję: jakże wam sumienie wasze pozwala trwać dłużej niż rok w stanie ducha, pozbawionym wszelkiej pociechy, w stanie, w którym nie możecie odważyć się wzywać Boga w sposób należyty? Przyznacie chyba bowiem, że zuchwalstwem jest wzywać Boga jako Ojca waszego, gdy członkami Chrystusa nie jesteście. Członkami zaś Chrystusowymi stajemy się tylko wtenczas, gdy Wieczerza Pańska w swej prawdziwej treści stała się naszym udziałem. A gdy już posiadamy to, co stanowi istotę Wieczerzy Pańskiej, dlaczegóż nie mielibyśmy być godni przyjęcia jej znaku zewnętrznego? Widzimy więc, że kto z tego powodu uchyla się od Wieczerzy Pańskiej, iż mniema, jakoby był jej niegodnym, ten też pozbawia się prawa modlenia się do Boga.

Daleki jestem od tego, by mających sumienie zaniepokojone wątpliwościami zmuszać pomimo to do lekkomyślnego przystępowania do Wieczerzy świętej, owszem, radzę im czekać tak długo, póki ich Pan z tych więzów nie wyswobodzi. Uznaję również, że należy odłożyć wzięcie udziału w Wieczerzy świętej, jeśli po temu istnieją przeszkody. Zależało mi tylko na tym, by zaznaczyć, iż nikt przez czas dłuższy nie powinien uspokajać sumienia swego tym, że do Wieczerzy Pańskiej nie przystępuje, nie czując się godnym, przez to bowiem odłącza się od społeczności kościelnej, w której całe nasze dobro spoczywa. Należy poważnie zwalczać wszelkie przeszkody, które nam w tym względzie szatan nasuwa, byśmy nie zostali wyłączeni od tego drogocennego skarbu, a tym samym od wszystkich darów łaski Bożej, które w skarbie tym są zawarte.

Powody, którymi usprawiedliwiają się drudzy, są już nieco więcej uzasadnione. Mówią oni: jeżeli wzbronione jest spożywanie chleba powszedniego z ludźmi, którzy wprawdzie mienią się braćmi naszymi, lecz źle życie prowadzą, o ile więcej winniśmy się strzec spożywania z nimi Chleba Pańskiego, który na to został poświęcony, by przedstawiał nam ciało Chrystusowe i uczynił nas uczestnikami tego ciała.

Odparcie takiego mniemania nie jest jednak zbyt trudne, gdy weźmiemy pod uwagę, że nie każdemu oddzielnie służy prawo rozporządzania, kogo dopuścić, a kogo odsądzić od prawa spożywania Wieczerzy Pańskiej. Przywilej ten przysługuje wyłącznie całemu zborowi lub też pasterzowi zboru wraz ze starszymi, którzy mu są dodani do prowadzenia zboru. Apostoł Paweł nie upomina nas, byśmy sprawdzali innych, lecz zaleca, by każdy samego siebie badał (I Kor. 11:28). Chociaż obowiązkiem naszym jest upominanie tych, o których wiemy, iż prowadzą życie nieporządne, a gdy to skutku nie osiągnie, powiadamianie o tym pasterza, by on, na mocy przysługującego mu prawa, wdał się w tę sprawę, jednakże niesłuszne jest wyłączanie się ze społeczności kościelnej tylko z tego powodu, że się nie chce wejść w obcowanie ze złymi. Zdarza się też często, że występki nie są tak jawne i wyraźne, by spowodować mogły wyłączenie ze społeczności kościelnej.

I duchowny, choć jest przekonany, że ktoś nie jest godny przystąpienia do stołu Pańskiego, nie powinien tego rozgłaszać i odnośnej osobie udziału w Wieczerzy Pańskiej odmawiać, chyba że ją sądem zboru przekona o tej niegodności. W takich wypadkach nie mamy innego środka do usunięcia zła, jak tylko prosić Boga, by On Kościół swój od wszelkiego zgorszenia ochraniać raczył w oczekiwaniu dnia, w którym plewy od ziarna będą w zupełności oddzielone.

Zarzut ostatni, choć pozornie słuszny, nie ma cech prawdziwości. Ów chleb duchowy nie jest nam podawany w tym celu, byśmy się nim jednorazowo nasycili, lecz raczej dany dlatego, żebyśmy w nim zasmakowali i pożądali przyswajania go sobie coraz usilniej i tak często, jak on bywa rozdzielany. W całym też poprzednim objaśnieniu pragnęliśmy właśnie wykazać, że w doczesnym życiu naszym Pan Jezus nigdy w ten sposób nam się nie udziela, ażeby dusza nasza raz na zawsze Nim nasycona była, lecz że musi ona karmić się Nim ustawicznie.

Księgarnia Kościoła

Święta Kościelne - kwiecień

7.04 2024 Niedziela

1. niedziela po Wielkanocy (Quasimodogeniti – Jak nowo narodzone niemowlęta. 1P 2,2)

14.04 2024 Niedziela

2. niedziela po Wielkanocy (Misericordias Domini – Pełna jest ziemia łaski Pana. Ps 33,5)

21.04 2024 Niedziela

3. niedziela po Wielkanocy (Jubilate – Radośnie wysławiajcie Boga. Ps 66,1)


28.04 2024 Niedziela

4. niedziela po Wielkanocy (Cantate – Śpiewajcie Panu pieśń nową. Ps 98,1)

Copyright © 2007-2024
Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP.
All Rights Reserved.

To niewielkie informacje, nazywane ciasteczkami (z ang. cookie – ciastko), wysyłane przez serwis internetowy, który odwiedzamy i zapisywane na urządzeniu końcowym (komputerze, laptopie, smartfonie), z którego korzystamy podczas przeglądania stron internetowych.

W „cookies”, składających się z szeregu liter i cyfr, znajdują się różne informacje niezbędne do prawidłowego funkcjonowania serwisów internetowych, np. tych wymagających autoryzacji – m.in. podczas logowania do konta pocztowego czy sklepu internetowego.

Więcej: http://wszystkoociasteczkach.pl

Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP
ul. Radwańska 37
93-574, Łódź
łódzkie, Polska
tel.: 534 857 634
mail: reformowani@reformowani.pl

fb - ker