Drukuj

Sprawa Michała Serveta poważnie zaciążyła na dobrym imieniu Jana Kalwina. Przeciwnicy genewskiego reformatora nieraz ją wyciągali, aby skompromitować zarówno jego osobę, jak i kierowaną przezeń reformę. Niekiedy w czasie rozmów pada jak kamień oskarżenie: ale Kalwin spalił Serveta. I ma to być koronny argument moralny przeciw niemu.

Jak sprawa przedstawiała się w rzeczywistości?

Co mówią fakty? Nie będziemy w tym artykule dążyli do wybielenia genialnego Francuza ani go usprawiedliwiali, albowiem z naszego współczesnego punktu widzenia wyrok w procesie nad Aragończykiem zasługuje bez wątpienia na potępienie. Podejmujemy ten temat bez fałszywego wstydu, bo chodzi nam o ukazanie prawdy, o wyświetlenie roli odegranej w tym dramacie przez najwybitniejszego reformatora Kościoła chrześcijańskiego w drugim pokoleniu, kontynuatora dzieła genialnie zapoczątkowanego przez Marcina Lutra. Ukrywanie czy zamazywanie faktów niczemu pożytecznemu nie służy, przeciwnie, dostarcza argumentów przeciwnikom. Bohaterowie „bez zmazy i skazy” żyją jedynie w wyobraźni świeckich i kościelnych hagiografów, ukazując się jako płaskie, papierowe i nieprzekonujące postaci. Wielkości Jana Kalwina nie przyćmi fakt, że popełnił taki czy inny błąd, a jego obrona i próby wybielenia nie są nam do niczego potrzebne, ponieważ jego wielkość nie polega na tym, że jako człowiek był bez skazy, lecz na dziele, jakiego dokonał, co jednak nie wchodzi w zakres tego artykułu. Ponadto nie jest Kalwin przedmiotem specjalnego kultu w Kościele reformowanym, możemy więc bez obawy wyrazić nasze zdanie o tym człowieku i całkowicie solidaryzować się z opinią wyrażoną przez genewczyków na kamieniu pamiątkowym, wzniesionym na miejscu, gdzie 27 października 1553 zapłonął nieszczęsny stos:
„Pełni szacunku i wdzięczności synowie Kalwina, naszego wielkiego Reformatora, potępiając błąd, który należał do specyfiki jego czasów, i mocno przywiązani do wolności sumienia według prawdziwych zasad Reformacji i Ewangelii, wznieśliśmy ten ekspiacyjny pomnik 27 października 1903”.

Specjalny komitet, składający się z przedstawicieli Kościołów reformowanych w Genewie i we Francji, postanowił ustawić pamiątkowy kamień z takim właśnie napisem w Champel, miejscu tragicznej śmierci Michała Serveta. Trzeba przy tym podkreślić, że ogromnie rzadko się zdarza, aby błąd został uznany w sposób tak uroczysty.

Jak więc wyglądają fakty dotyczące sprawy Serveta? Powinniśmy prześledzić historię tego procesu, aby rozwiać legendę o rzekomym okrucieństwie, jakie niektórzy chcieliby przypisać Kalwinowi. Prawdą jest, że to Kalwin spowodował aresztowanie Serveta w Genewie. Prawdą jest, że w czasie procesu był nieprzejednanym oskarżycielem aresztowanego. Chociaż jego zdaniem jedynie śmierć mogła być właściwą karą dla zawziętego przeciwnika doktryny o Trójcy Świętej i chrztu dzieci, to przecież chciał, aby kara śmierci przez spalenie na stosie została zamieniona na ścięcie mieczem. Kalwin nie chciał stosu dla Serveta, pragnął, aby cierpienia w ogniu zostały mu oszczędzone. Powie ktoś jednak, że wina pozostaje, wina nietolerancji wobec heretyka skazanego na śmierć. Niewątpliwie na tym właśnie polegała wina Reformatora.

W naszych czasach nie wytacza się już procesów o herezję, choć znamy procesy, które bardzo przypominają tamte – fingowane, wytaczane przeciwnikom politycznym: procesy, w których wielu ludzi poniosło okrutną śmierć, wielu było i bywa poddawanych wymyślnym torturom.

Jeśli zaś chodzi o tamie czasy, to przypomnijmy, że w 1547 Henryk II ustanowił w parlamencie paryskim specjalny trybunał, który w ciągu czterech lat posłał na stos przeszło sześciuset „luteran”. W samej Szwajcarii, w Zurychu, Konstancji i Bernie, wielu anabaptystów i antytrynitarzy, takich jak Servet, zostało w tej samej epoce spalonych na stosie. W Holandii szalała Inkwizycja. Jedyny stos w Genewie, stos Michała Serveta, wywołuje potępienie! Innymi słowy – uważa się, że Reformacja powinna była wyprzedzić swoją epokę.

Michał Servet urodził się 29 września 1511 w Villeneuve w Aragonii, z ojca Hiszpana i matki Francuzki. Obdarzony oryginalną umysłowością, pod pewnymi względami genialną, zaczął studiować prawo w wieku czternastu lat. Po przybyciu do Tuluzy zainteresował się Biblią i ruchem ewangelickim zainicjowanym na tamtejszym uniwersytecie przez takich profesorów, jak Jan de Caturce (spalony na stosie w 1531). Gdy miał szesnaście lat, wstąpił na służbę pewnego kardynała, kapelana Karola V, i w jego otoczeniu podróżował po Francji, Włoszech i Niemczech. Spotkał Melanchtona na sejmie w Augsburgu. Oecolampadusa w Bazylei i Bucera w Strasburgu. W tym czasie zbudziły się w nim wątpliwości dotyczące Trójcy Świętej. W broszurze opublikowanej po łacinie: De erroribus Trinitatis (O błędach Trójcy, 1531) neguje doktrynę trynitarną. Po raz pierwszy od dwunastu wieków ktoś w łonie chrześcijaństwa podjął na nowo herezję Ariusza.

Kiedy Servet przebywał w Paryżu (1534), Kalwin, znajdujący się tam w tym samym czasie, usiłował się z nim spotkać „ryzykując – jak sam mówi – swoim życiem, aby zdobyć go dla naszego Pana”, ale Servet nie zjawił się na umówione spotkanie.

Około 1540 Servet napisał do Kalwina z Lyonu, stawiając trzy pytania natury teologicznej. Pierwsze dotyczyło boskości Chrystusa, drugie – Królestwa Bożego i sposobu, w jaki można się do niego dostać, a trzecie – sprawy chrztu, mianowicie: czy chrzest należy przyjmować z wiarą, tak jak i Wieczerzę Pańską, i w jakim celu zostały one ustanowione w Nowym Testamencie. Kalwin szczegółowo odpowiedział na wszystkie trzy pytania.

W 1553 Servet napisał swoja Restitutio Christianismi (Odnowienie chrześcijaństwa), zbiór rozpraw, w których wykłada swoją doktrynę. W jednej z rozpraw, gdzie mówi o odkupieniu przez krew, ujawnia dokonane przez siebie odkrycie małego obiegu krwi, zwanego również obiegiem płucnym. Nie ukrywa, że pracą tą usiłuje zbić doktrynę Kalwina, na co wskazuje już sam tytuł: Restitutio Christianismi, przeciwstawiony głównemu dziełu Kalwina: Institutio Religionis Christianae. Neguje w swej pracy Trójcę Świętą.

W ostatniej części Restitutio, podpisanej jedynie inicjałami M.S.V., opublikował Servet trzydzieści dwa listy napisane do Kalwina w celu odparcia doktryny wyłożonej w Institutio. Listy te zostały przesłane Kalwinowi przez Jana Frelona, księgarza lyońskiego. Nie miały charakteru poufnego, skoro Servet je potem ogłosił drukiem.

Wolter zarzucił później Kalwinowi, że podstępem wszedłszy w posiadanie książki Serveta, oskarżył go przez specjalnego wysłannika przed Inkwizycją i naraził na wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ wszelkich nowinkarzy karano śmiercią na stosie. Otóż Kalwin nie uzyskał wspomnianego tomu podstępem, tylko otrzymał normalną drogą od księgarza Jana Frelona. Nie doniósł również o tej sprawie katolickiej Inkwizycji przez swego wysłannika. Oto jak przedstawiają się fakty.

W 1553 przebywał w Genewie pewien francuski uchodźca. Wilhelm de Trie, szczerze oddany Kalwinowi. Korespondował on ze swoim kuzynem z Lyonu, gorącym katolikiem. Antonim Arneyem. W jednym z listów Arney zarzucał kuzynowi, że przyjął idee Reformacji i wstąpił do Kościoła, gdzie nie przestrzega się żadnego porządku ani karności, bo reformatorowie „wprowadzili zupełną dowolność, aby wszędzie siać zamieszanie”. Dotknięty do żywego de Trie odpisał, że wprawdzie Kościół katolicki w Lyonie okrutnie pali na stosach ludzi, którzy wzywają imienia Jezusa Chrystusa (aluzja do pięciu studentów w ten sposób ukaranych), ale jednocześnie pozwala żyć bluźniercy, który neguje Trójcę, burzy podstawy wiary, potępia chrzest dzieci jako wynalazek diabelski. Dalej de Trie pisze następująco: „Człowiek, o którym mówię, został potępiony przez wszystkie Kościoły, których wy tak nie znosicie. Tymczasem u was jest tolerowany do tego stopnia, że może drukować swoje książki tak pełne bluźnierstw, że nie muszę już niczego dodawać. Jest to portugalski Hiszpan i własne jego nazwisko brzmi Michał Servet. Obecnie używa nazwiska Villeneuve i zajmuje się medycyną. Przez jakiś czas przebywał w Lyonie, a teraz znajduje się w Vienne, gdzie książka, o której wspomniałem, została wydrukowana przez jakiegoś Baltazara Arnoulleta, który tam założył swoją drukarnię. Żebyś zaś nie myślał, że piszę to bez podstaw, posyłam ci na dowód pierwszą kartę”.

Był więc donos, ale dokonany przez Wilhelma de Trie, a nie przez Kalwina. Uchodźca francuski zrobił to pod wrażeniem oskarżeń ze strony Arneya, a także oburzenia wywołanego spaleniem w Lyonie pięciu studentów. Sprawa dotyczyła studentów teologii, którzy z Lozanny udawali się do południowej Francji: w Lyonie zostali aresztowani i skazani na stos.

Arney powinien był ten list zachować dla siebie, ale postanowił inaczej. Doniósł o tym inkwizytorowi lyońskiemu, Mateuszowi Ory, który wszczął śledztwo. Serveta poddano badaniu w Vienne, pokazano mu pierwszą kartę jego książki, ale on wyparł się autorstwa, podobnie jak drukarz wyparł się jej wydania. Inkwizytor oświadczył Arneyowi, że brak wystarczających dowodów.

Kiedy de Trie otrzymał od kuzyna list z oskarżeniem o fałszywe świadectwo, zwrócił się do samego Kalwina o udostępnienie listów, które Servet osobiście do niego wysłał. Kalwin z początku odmówił, ponieważ wolał przeciwnika przekonać, niż karać. Jednak później, aby nie stawiać de Trie w fałszywej pozycji, dał mu oryginały listów, które Servet opublikował był w swej książce.

Posiadając te listy inkwizytor Ory nakazał aresztowanie Serveta i Arnoulleta 5 kwietnia 1553. Przesłuchiwany przez Inkwizycję odwołał wszystko, co mu zarzucano. Następnego dnia uciekł z więzienia. Skazano go zaocznie na stos, a jego podobiznę wraz z pięcioma paczkami książek – spalono.

Po ucieczce z więzienia Servet ukrywał się przez cztery miesiące w różnych miejscach, po czym udał się do Genewy. W niedzielę, 13 sierpnia, przyszedł do kościoła Magdaleny, aby wysłuchać kazania Kalwina. Tam rozpoznano go i aresztowano. Od 15 do 17 sierpnia odbywał się wstępny proces, podczas którego Kalwin dyskutował z Servetem na temat autorytetu Pisma oraz doktryny antytrynitarnej i panteistycznej. Servet zręcznie się bronił, zyskując poparcie genewskich wrogów Kalwina. Rada miejska, niepewna jak postąpić, zwróciła się o wyrażenie opinii do miast szwajcarskich – Berna, Bazylei. Zurychu i Szafuzy, a także do Vienne – z prośbą o udostępnienie akt procesu. Dnia l września przed sędziami odbyła się dyskusja między Servetem a Kalwinem. Ponieważ sędziowie nie chcieli narażać swego autorytetu wobec ludności, dyskusja nie odbywała się publicznie, tylko po łacinie, i to na piśmie.

Dnia 22 września Servet pisze list do Rady: „Panowie, żądam, aby mój fałszywy oskarżyciel (Kalwin) został ukarany za działanie z chęci odwetu i aresztowany, tak jak ja, do chwili, kiedy rozprawa się zakończy śmiercią jednego z nas albo innym wyrokiem. Aby już z tą sprawą skończyć, oskarżam go o chęć odwetu. Gotów; jestem umrzeć, jeżeli mu się nie udowodni zarówno tego, jak i spraw, które mu poniżej zarzucam... Jako czarownik, którym on jest, powinien nie tylko zostać skazany, ale zniszczony i wypędzony z waszego miasta. Jego własność powinna zostać przyznana mnie jako rekompensata za to, co przez niego straciłem”.

Odpowiedzi od miast szwajcarskich nadeszły wreszcie 18 października. Wszystkie orzekały o winie Serveta, ale nie wypowiadały się na temat kary, co należało do obowiązków sądu w Genewie. Ich opinia była jednak zupełnie jasna. W komentarzu od siebie reprezentant Berna, Haller, opisując posiedzenie, tak przedstawił reakcję swoich kolegów: „Aż trzęśli się z oburzenia i nie mam wątpliwości, że gdyby on znajdował się w ich rękach, nie wywinąłby się od śmierci w płomieniach. Do naszej odpowiedzi dodali pismo, w którym radzą genewczykom zniszczyć tę zarazę, aby okolice nie poniosły szkody z powodu ich niedbałości”.

Odpowiedź miast szwajcarskich wystarczyła Radzie do sformułowania wyroku. Dnia 26 października, mimo wysiłków wrogów Kalwina, takich jak Ami Perrin, orzeczono, że Servet zostanie spalony żywcem razem ze swymi książkami na stosie w Champel. Skoro tylko Kalwin dowiedział się o treści wyroku, napisał do Farela: „Jutro Servet zostanie zaprowadzony na miejsce kaźni. Usiłowaliśmy wpłynąć na zmianę rodzaju śmierci, lecz na próżno”.

Przed wykonaniem wyroku odbyło się ostatnie spotkanie tych dwu ludzi. Servet prosił Kalwina o przebaczenie. Kalwin odpowiedział na to: „Zapewniam cię, że nigdy nie chciałem twojej krzywdy. Musisz sobie przypominać, że podczas pobytu w Paryżu, przeszło szesnaście lat temu, nie szczędziłem wysiłków, aby cię zdobyć dla naszego Pana, i gdybyś wtedy uznał przytoczone argumenty, zająłbym się pojednaniem ciebie ze wszystkimi dobrymi sługami Boga. Ty jednak uchyliłeś się od walki, a ja, mimo to, nie zaprzestałem napominać cię za pomocą listów, lecz wszystko na próżno. Ty jednak rzucałeś się na mnie bardziej z wściekłością niż z gniewem. Ale zostawmy w spokoju to, co dotyczy mojej osoby. Myśl raczej o tym, aby prosić o przebaczenie Boga, przeciw któremu bluźniłeś, chcąc przekreślić trzy osoby, które należą do Jego istoty. Proś raczej o wybaczenie Syna Bożego, którego wykoślawiłeś i niejako zaparłeś się Go jako Zbawiciela”.
Servet udał się na miejsce kaźni w towarzystwie Farela. Umarł ze słowami: „Synu wiekuistego Boga. zmiłuj się nade mną”.

Stos Michała Serveta uważamy za wielką tragedię. Życie każdego człowieka jest rzeczą świętą i nikt nie ma prawa skazywać drugiego na śmierć. Spróbujmy jednak zastanowić się nad znaczeniem tej walki i nad możliwymi jej konsekwencjami. Gdyby Servet był zatryumfował, autorytet Kalwina jako reformatora zostałby skompromitowany. Kiedy jeszcze wynik procesu wydawał się niepewny, Kalwin przemyśliwał nad opuszczeniem miasta. Wówczas napisał do niego Bullinger: „To, co usłyszałem od Walthera, napełniło mnie smutkiem i niepokojem. Zaklinam cię, nie opuszczaj Kościoła, w którym jest tylu wspaniałych ludzi. Znieś wszystko ze względu na wybranych. Pozostań więc... Pan ciebie nie opuści”.

Dla liberałów nadarzyła się okazja, aby się pozbyć człowieka, którego wpływ zanadto im ciążył. Jednakże opinia miast szwajcarskich zdecydowała, że sprawy nie potoczyły się po ich myśli. Chodziło jednak o coś więcej. I Kalwin podkreślał to w ciągu całego procesu. Prawda o Bogu została zaatakowana, doktryna o Trójcy podważona, autorytet Biblii zachwiany. Same podstawy wiary zostały postawione pod znakiem zapytania. Kalwin był tym wszystkim przerażony. W dzisiejszych czasach pozbawionych wiary, kiedy ludzie nic sobie nie robią ze zdrowej nauki, zdumienie budzi taka stanowczość i bywa nazywana bezwzględnością. Kalwin nie miał racji sądząc, że herezja powinna być karana banicją i śmiercią, ale słusznie uważał, że zanegowanie Trójcy Świętej i boskości Chrystusa było rzeczą bardzo poważną, zagrażającą śmiertelnym ciosem Ewangelii o zbawieniu i całemu dziełu reformy Kościoła.

Trzeba też pamiętać, jakim miastem była Genewa w chwili, kiedy przybył do niej Kalwin. Jej złą sławę wywołała niezwykła swoboda obyczajów. Uprawiano tam gry hazardowe, prowadzono domy publiczne, szerzyła się nieuczciwość i zbrodnia, lekceważono prawo i moralność. Próby ograniczenia nadmiernych swobód doprowadziły do tego, że Kalwin i Farel musieli po trzech latach miasto opuścić. Kiedy jednak władze nie mogły sobie poradzić, specjalna delegacja udała się do Strasburga, gdzie wówczas przebywał Kalwin, aby go prosić o powrót. Można nie pochwalać surowych metod rządów wprowadzonych w Genewie, można potępiać okrutny wyrok wykonany na Servecie, ale trzeba uznać, że wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych środków i że pobłażanie ludziom podważającym ustalony porządek,mogło doprowadzić do jeszcze gorszych skutków. Rację mają ci, którzy uważają, że nie wolno heretyków karać stosem. Z drugiej jednak strony również Kalwin miał rację, gdy sądził, że zanegowanie doktryny o Trójcy Świętej i autorytetu Biblii groziło wielkim niebezpieczeństwem dopiero co narodzonej Reformacji.

Ks. Bogdan Tranda