Drukuj

     W dniu 22 listopada 2006 roku Sąd Najwyższy stanu Kentucky uznał, że nie jest karą okrutną albo nieludzką egzekucja ludzi przez zastrzyk z trucizną. Sprzeczne opinie medyczne powstrzymują nas przed kategorycznym stwierdzeniem, że skazaniec nie odczuwa bólu – stwierdził sąd, po czym dodał – Ale konstytucyjny zakaz obejmuje tylko kary okrutne i nie wymaga braku bólu w ogóle. W grudniu 2006 roku gubernator Florydy Jeb Bush zawiesił wykonywanie kary śmierci po długotrwałej i pełnej problemów egzekucji Angela Nieversa Diaza1. Gubernator powołał komisję, która miała zbadać konstytucyjność i brak humanitarności egzekucji przez zastrzyk trucizny. We wrześniu 2007 roku, w odpowiedzi na wyrok Sądu Najwyższego USA wstrzymującego tymczasowo egzekucję w Texasie, tamtejsze władze ogłosiły, że zamierzają wykonać inne zaplanowane egzekucje w swoim stanie – w samym 2007 roku w Huntsville w tym stanie stracono 25 więźniów2.

Te mocne i sprzeczne stanowiska wskazują na ciągle istniejące różnice w naszym podejściu do osób, które pozbawiły innych życia. Nieustannie zmagamy się z karą śmierci i nic się nie zmienia od dekad: dobrzy ludzie są podzieleni odnośnie tego, co powinniśmy zrobić dla wspólnego dobra, z tymi, którzy zabijają.
     Sam zmagam się z tą kwestią od dzieciństwa. Gdy byłem małym chłopcem, moja rodzina mieszkała obok kościoła w Huntington w stanie Zachodnia Wirginia. W kościelnej piwnicy był stół do ping-ponga i razem z przyjacielem często schodziliśmy tam, by sobie pograć. (...) Któregoś dnia robotnicy rozpoczęli prace z tyłu kościoła. (...) Wkrótce poznałem poważnie wyglądającego mężczyznę, który przychodził na budowę. Nosił ze sobą ołówek, segregator i miarkę – nazywał się Miller. (...) Czasami wieczorem, gdy już robotnicy poszli do domu, pan Miller przywoził panią Miller na budowę, by pokazać jej postęp prac. Wszystko, co pamiętam o Pani Miller, to to, że była ciepłą kobietą. Pamiętam, że myślałem, patrząc na nich oboje, że do siebie pasują. Byli miłymi ludźmi.
     Potem, któregoś dnia pani Miller została zamordowana. Zobaczyłem jej zdjęcie na pierwszej stronie naszej lokalnej gazety, a wkrótce potem zobaczyłem zdjęcie jej mordercy. To był mężczyzna, który wykonywał jakieś drobne prace wokół ich domu – nazywał się Elmer David Brunner.
     Jako chłopiec śledziłem proces Brunnera z ogromnym zainteresowaniem. Czytałem uważnie każde słowo w gazecie, gdy ta opisywała jego egzekucję poprzez krzesło elektryczne. Pamiętam także, że zadawałem wiele pytań na temat tego morderstwa. Zarówno moi nauczyciele, jak i członkowie rodziny oraz sąsiedzi, wszyscy oni mówili mi następujące rzeczy na ten temat: Ludzie, którzy zabijają, zasługują na krzesło elektryczne. Muszą zostać straceni, w imię sprawiedliwości, odpłaty. Muszą zostać straceni, by obronić społeczeństwo. Wiele lat później zwiedzałem więzienie, gdzie przetrzymywano i stracono Elmera Davida Brunnera i wtedy znów usłyszałem o potrzebie ochrony społeczeństwa.Oczywiście, wszyscy wiemy w głębi duszy o tym, że społeczeństwo trzeba chronić przed tymi, którzy zabijają innych. Nie jesteśmy naiwnymi idealistami – społeczeństwo trzeba chronić. Ludzi, którzy zabijają powinna spotkać surowa kara. Ale mimo wszystko zostaje pewien dyskomfort psychiczny. Nawet jako chłopiec nigdy nie wierzyłem, że powinniśmy zabijać innych. Dlaczego? Wtedy tego nie wiedziałem, ale dziś jestem w stanie to uzasadnić.
     Dzisiaj dwa biblijne i teologiczne założenia kształtują moją postawę. Po pierwsze, nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zabijać ludzi. Pod drugie, jesteśmy potencjalnie zbyt dobrzy, by ludzi zabijać. Chcę przez to powiedzieć, że w sytuacji, gdy dyskusja o karze śmierci powraca, chrześcijanie powinni pracować nad tym, by ich współobywatele brali poważnie pod uwagę ludzką grzeszność i ludzką godność. Z ludzkiej grzeszności wypływa myśl, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zabijać ludzi. Z szacunku dla ludzkiej godności wynika zaś myśl, że jesteśmy potencjalnie zbyt dobrzy, by ludzi zabijać.
     Zarówno jako jednostki i jako grupy, nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by odbierać ludzkie życie z premedytacją, racjonalnie i świadomie. Jak pisze teolog John H. Leith: Chłodno wykalkulowane, świadome, kliniczne prawie odbieranie komuś życia poprzez stosowanie kary śmierci, jest występkiem nie tylko wobec chrześcijańskiego rozumienia ludzkiej egzystencji, ale także jest nie do pogodzenia z naszą ludzką kondycją jako stworzeń ograniczonych nie tylko czasem i przestrzenią, ale i własną grzesznością3.
     W Ewangelii Jana (8;1-11) Jezus, nasz nauczyciel, przychodzi nam z pomocą. Mamy kobietę-cudzołożnicę. Prawo jest jasne i proste – powinna zostać stracona. Według prawa mojżeszowego, powinna zostać ukamienowana. Co ciekawe, tylko ją jedną przyprowadzają przed władze religijne. Podwójna moralność, ewidentna niesprawiedliwość oraz dyskryminacja są tutaj oczywiste. Gdzie jest mężczyzna z którym popełniła cudzołóstwo? Dlaczego to samo prawo nie pociąga i jego do odpowiedzialności? Jak zauważył Cornelius Plantinga4, albo w stosunku do niej stosuje się podwójne standardy, albo kobiecie udało się popełnić cudzołóstwo samej z sobą. Cóż czynić? Religijne autorytety pytają Jezusa o jego zdanie. Jeśli powie, by jej nie ukamienować, będzie buntownikiem – buntownikiem przeciwko prawu Mojżesza, prawu, które przewiduje karę śmieci nie tylko dla zabójców i cudzołożników, ale za podniesienie ręki na rodziców, za czary, za złamanie Szabatu, za składanie ofiar innym bożkom, oraz za wiele innych, ciekawych występków.
     Ale, okazuje się, że nie ma nikogo wystarczająco dobrego, by mógł zabić kobietę. W tym tkwi problem – nie ma nikogo na tyle bezgrzesznego, by mógł odebrać cudze życie racjonalnie, świadomie i z premedytacją. Nie ma nikogo na tyle dobrego, by zabić drugą osobę. Można to zrobić, ale jak ostrzega Jezus, niech uczyni to osoba, która nigdy nie doznała pożądania albo nie była kuszona cudzołóstwem – niech taka osoba odbierze tej kobiecie życie.
     Według Listu do Hebrajczyków (4:15), Jezus był kuszony w taki sam sposób w jaki i my jesteśmy kuszeni, a jednak jest jedyną osobą bez grzechu. Jeśli uznamy to za prawdę, wówczas Jezus byłby jedyną osobą, która miałaby prawo odebrać tej kobiecie życie. A on, zamiast zabić ją zgodnie z prawem mojżeszowym, bierze na siebie śmierć na krzyżu, i jest zgładzony w jej miejsce! Jak pisze Karl Barth, sędzia jest osądzony w jej (w nasze) miejsce. Ten, który winien oskarżać, sam staje się oskarżony.
     A zatem nie istnieje nikt wystarczająco dobry, by mógł wypełnić prawo mojżeszowe – nawet sam Mojżesz je łamał. Jest dla mnie rzeczą intrygującą, że dwoma najważniejszymi bohaterami Starego Testamentu są Mojżesz i Dawid. Mojżesz, który zabił Egipcjanina własnymi rękoma, a potem uciekł i ukrywał się na odludziu. Dawid – który kazał zamordować Uriasza Hetytę, by posiąść jego piękną żonę Batszebę.
     Mój drugi teologiczny argument w tej sprawie brzmi, że jesteśmy zbyt dobrzy, by odbierać ludzkie życie. Jesteśmy zbyt dobrzy, by odbierać ludzie życie świadomie, z premedytacją, cynicznie i z chłodną kalkulacją. Szczerze – nie chcę, by to był przykład, który społeczeństwo daje dzieciom. Wybaczcie brak skromności, ale myślę, że jesteśmy lepsi niż zakłada taka postawa. Zwyczajnie odmawiam mówienia swoim dzieciom: „To najlepsze, na co nas stać. Musimy zabijać zabójców. Tak, możemy odkrywać nowe planety; tak, możemy komunikować się z ludźmi po drugiej stronie kuli ziemskiej; tak, jesteśmy w stanie odkryć leki na śmiertelne choroby, ale jedyne, co możemy zrobić, by uchronić się od ludzi pełnych przemocy, to zabijać ich.”
     Odmawiam wiary w to, że taka jest prawda. Wierzę, że jesteśmy mądrzejsi, wrażliwsi i bardziej kreatywni niż takie rozwiązanie. Dlaczego? Bowiem mamy w sobie obraz Boga, a ponieważ mamy w sobie ten obraz, jesteśmy zobowiązani mieć szacunek dla życia ludzkiego i jego godności – każdego życia ludzkiego! By zacytować znowu Johna Leitha, nasze społeczeństwo musi być w stanie znaleźć lepsze sposoby na ochronę swoich członków przed tymi, którzy grożą mu przemocą, bez negowania godności i tajemnicy, należnej każdej duszy ludzkiej.
     Ponadto kara śmierci nie odstrasza. Kara śmierci jest arbitralna i czasami orzekana niesłusznie. W świetle naszego rozumienia Biblii, chrześcijanie muszą nawoływać społeczeństwa, by znalazły lepszy sposób na rozwiązanie tego problemu, bowiem w sercu chrześcijańskiego przesłania, jest objawiona miłość Boga w Jezusie Chrystusie, do każdego życia ludzkiego! (...)
     Zgadzam się z byłym gubernatorem stanu Nowy Jork Mario Cuomo5, że stosowanie kary śmierci poniża i upadla nas samych (...) Mówi także naszym dzieciom, że jest akceptowalne, by odpowiadać przemocą na przemoc. Chociaż teoretycznie ma ona położyć kres przemocy, kara śmierci może zamiast tego tak naprawdę jeszcze bardziej brutalizować nasze społeczeństwo. Jak pisze John Leith: Jeśli będziemy dalej odpowiadać na nienawiść nienawiścią, na przemoc przemocą, zemstą na zemstę, jak możemy oczekiwać, że nienawiść, przemoc i zemsta kiedykolwiek ustaną? (...)
     Oczywiście, ci, którzy popełniają okrutne przestępstwa, winni zostać ukarani. Część z nich nie powinna nigdy wyjść na wolność. Powinni być trzymani w zamknięciu z zapewnionymi produktywnymi zajęciami i skromną możliwością rekreacji, ale nigdy nie powinni zostać wypuszczeni na wolność. Oczywiście, że ci, którzy zabijają, muszą spotkać się z karą i mieć szansę na rehabilitację. Musimy być chronieni przed tymi, którzy zabijają. Porządek i szacunek powinny być uszanowane. I z Bożą pomocą odnajdziemy nowe sposoby, by tak czynić. Gdyż nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zabijać. I jesteśmy zbyt dobrzy, by zabijać tych, którzy zabijają. Jeśli wierzymy, że tak właśnie jest skonstruowana ludzka natura, powinniśmy się tą wiedzą dzielić z innymi. Jeśli zaś nie możemy się do niej sami przekonać, powinniśmy się z nią zmagać w modlitwie. I niech Bóg nam błogosławi, zbawi i strzeże – każdego z nas i wszystkich nas!

Dean K. Thompson
tłum. dr Kazimierz Bem

Dean K. Thomson jest pastorem Prezbiteriańskiego Kościoła USA (PCUSA) i prezydentem prezbiteriańskiego seminarium teologicznego w Louisville w stanie Kentucky (www.lpts.edu).
Tekst ten ukazał się w dwutygodniku „Presbyterian Outlook” 29 października 2007 roku (www.pres-outlook.org) Za zgodę na jego udostępnienie i przetłumaczenie Redakcja „Jednoty” serdecznie dziękuje.

1 Skazaniec stracony na Florydzie, do końca utrzymujący swoją niewinność. Z nieznanych powodów, zamiast jednej dawki trucizny, trzeba mu było podać kolejne i zamiast 15 minut umierał przez 37 minut. (przyp. tłum.)
2 Już po opublikowaniu tego artykułu, amerykański Sąd Najwyższy w kwietniu 2008 roku uznał, że egzekucja poprzez zastrzyk z trucizną jest zgodna z konstytucją. W odpowiedzi na to orzeczenie większość stanów, która wcześniej zawiesiła jej stosowanie, zapowiedziała wznowienie tej metody. Na 51 stanów karę śmierci zniosło lub jej nie stosuje zaledwie 17 stanów. W 2007 roku stracono w USA 42 skazańców. (przyp. tłum.)
3 John H. Leigh (1919-2002) – pastor, teolog prezbiteriański, autor osiemnastu książek z zakresu teologii reformowanej, wieloletni profesor na Union Theological Seminary w Richmond, w stanie Wirginia. (przyp. tłum.)
4 Cornelius „Neal” Plantinga, Jr (ur. 1947) – pastor, jeden z najważniejszych współczesnych teologów reformowanych w USA, prezydent Calvin Theological Seminary w Grand Rapids, w stanie Michigan gdzie jest także profesorem teologii systematycznej. (przyp. tłum.)
5 Mario Cuomo (ur.1932), w latach 1983-1994 gubernator stanu Nowy Jork, powołując się na swoje rzymskokatolickie wyznanie był niezłomnym przeciwnikiem kary śmierci i wielokrotnie wetował prawa, które próbowały ją przywrócić w tym stanie. (przyp. tłum.)